O rany, dawno mnie tu nie było. Na własnym blogu, wastyd tym większy! Ponad dwa miesiące od ostatniej aktualizacji… No cóż, życie nie rozpieszcza i czasu za dużo nie miałem. Nadrabiam zaległości naprawdę fajnym absurdem nadesłanym przez Zuzannę – dziękuję! Według tego rozkładu jazdy, pewien autobus z Lublina kursuje wyłącznie przy ładnej pogodzie. Definicję ładnej pogody pozostawiam czytelnikom do ustalenia (jeździmy do huraganów włącznie, przy cyklonach zostajemy w zajezdni?).
Trójmiasto fantazją stoi, o tym wiedziałem od dawna. Za dużo trawy na plaży, nawet rekreacyjnie, może jednak zaszkodzić.
Szatan czyha wszędzie. Z pozoru niewinna szkółka pływania synchronicznego w istocie planuje zsynchronizować umysł Twojego dziecka z częstotliwością 666 MHz, poddając go kontroli Belzebuba, Astarotha i Beliala. Nergal to przy nich mały pikuś. Spojrzyjcie tylko na lewy dolny róg plakatu. Jak to mawiają – diabeł tkwi w szczegółach… Dziękuję łowcy diabłów – Lechowi!
Nie będę szczególnie odkrywczy, stwierdzając ze Święto Zmarłych w Polsce należałoby przemianować na Święto Zmasakrowanych Zwłok Leżących w Poskręcanych Wrakach Samochodów. Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem tego owczego pędu,wręcz przypominającego stado ogłupiałych lemingów, żeby na złamanie karku, często dogodziwszy sobie wódeczką, pędzić samochodem Tego Jednego Dnia po to, żeby odgarnąć liście z nagrobka gdzieś na drugim końcu kraju. Kraju pozbawionego prawie zupełnie bezpiecznych dróg, dodajmy. PO CO TO WSZYSTKO, DO CHOLERY!? Zupełnie jakby nie można było pojechać tydzień albo i nawet miesiąc wcześniej. Nie, trzeba podjechać pod sam nagrobek, 1 listopada punktualnie o 16:00, zaraz po obiedzie, a przed Teleexpressem.
Jak na razie licznik zabitych to 47 osób, dochodzimy do połowy wyniku smoleńskiego odrzutowca. I co – będzie w związku z tym żałoba narodowa? Śmiem wątpić.
Mam jakieś ponure odczucie, że w Polsce bardziej dba się o martwych niż o umarłych. Cmentarze są w lepszym stanie niż drogi, bardziej liczą się rocznice katastrof i liczba masowych ofiar z ostatnich 200 lat niż mądre zarządzanie krajem żywych ludzi.
W dobie światowego kryzysu lombardy są miejscem nadzwyczaj popularnym. Tam możemy zastawić rodowe srebra i ślubne obrączki a także upłynnić świeżo wyrwaną z ręki siedmiolatka komunijną komórkę. W niniejszym wpisie chciałbym zwrócić uwagę na sieć lombardów o nazwie LOOMBARD. Proszę spojrzeć na logo tej firmy. Miła biała rączka, podobna do tej którą ma Myszka Miki, ogólnie znanym gestem zachęca do oddawania swoich dóbr, pokazując że zastawianie rzeczy za kasę w lombardzie jest bardzo OK.
Na pozór wszystko gra. Absurdy.net lubią jednak drążyć w szczegółach. Mnie na przykład zastanawia fakt, że rączka ta ma tylko cztery paluszki. Czyżby firma LOOMBARD stosowała bardziej zaawansowane metody windykacji należności od niesolidnych klientów?
PS: być może wskazówką jest angielskie tłumaczenie słowa „to loom”, które oznacza m.in. „nadchodzić, nadciągać, zbliżać się (o czymś nieprzyjemnym); to ~ large in sb’s mind spędzać sen z powiek; ~ up grozić, pojawiać się”…
Sezon ogórkowy w pełni, absurd zatem raczej lekkiego kalibru, uchwycony przed chwilą.
Kurczę się ze strachu na myśl o alternatywnych wersjach bez parówki. Jakieś pomysły, drodzy czytelnicy?
PS: o w mordę wygłupiłem się chyba, Wikipedia podaje że można także z kiełbaską. Ale i tak mnie ten napis śmieszy :-)
Rzeczywistość potrafi mnie jednak jeszcze zaskoczyć. Polecam lekturę – złapano pana który uwielbiał odurzać się spirytusem wysysanym z… kompasów na rybackich kutrach. To chyba ostatni taki Mohikanin, postęp technologiczny jest nieubłagany – z GPSa można co najwyżej wyssać ciekłe kryształy.
Foto: Flickr, John Loo
Właśnie napisał do mnie Michał Ogiński, który popadł w konflikt z prawem, bo… namalował obraz. Na obrazie są puszki piwa. Taki Warhol-style po polsku. I za to grozi mu postępowanie sądowe, albowiem wg nadgorliwych szeryfów naruszył Ustawę o Wychowaniu w Trzeźwości (chyba nie umysłowej). Współczuję i życzę rychłego umorzenia sprawy, a szeryfom proponuję pójść na browara. Teraz.
Foto: Michał Ogiński