W jubileuszowym, setnym poście powracam z cyklem „Mam antytalent”, przedstawiającym prawdziwe perełki muzyki pop. Tym razem jest to polska gwiazda Aldona Orlowska, która ponoć lansowana jest w TV (TV Polonia, o Boże mój, wizytóweczka kraju naszego to przecież najprzedniejsza!). Pani śpiewa w językach polisz oraz lengłidż. Nic dodać, nic ująć – mi podoba się zwłaszcza kose spojrzenie pani Aldonki i nienaganny brąz cery. No i perfekcyjnie brzmiące MIDI-podkłady z dyskietki…
Takie cudeńko stoi sobie na Głównym Mieście w Gdańsku. Śliczna, murowana, solidna budka która wyszła spod ręki Tajemniczego Tokarza. Tak przynajmniej twierdzi napis na ścianie budki – „TOKARSKA PROWIZORKA”. W budce coś brzęczy i buczy – może to Tajemnicza Tokarka naszego Tokarza? Trwaj wiecznie, Prowizorko!
Prawdopodobnie znalazłem siedzibę tego, czego najbardziej nienawidzą wszyscy rastafarianie na świecie, łącznie ze ś.p. Bobem Marleyem (kto nie wie osochodzi niech sobie poczyta). Jeżeli wierzyć rastafarianom („…biada, biada, biada, Babilon upada…„) , wystarczy żeby ten sympatyczny sklep spożywczy z podwarszawskiego Legionowa zbankrutował a świat wnet stanie się szczęśliwszy. Zatem dredy w garść, i do dzieła – wystarczy jeden donos do skarbówki, niech Jah będzie z Wami!
Moja żona kupiła wczoraj synkowi książeczkę. Fajną, ślino- i gryzoodporną, z dużymi i ładnymi ilustracjami. Książeczka traktuje o ludzkim ciele, rączkach, nóżkach, główkach i innych częściach. Przeglądając ją, w którymś momencie trafimy na stronę traktującą o różnicach między chłopcami i dziewczynkami. Na czym te różnice polegają, mam jakie takie pojęcie, nie wiem natomiast jakie pojęcie ma autorka, skoro według niej chłopczyk powinien wyglądać tak jak na poniższym obrazku. Czyżby korektor nie zauważył brakującego ogonka?
….przez jakiegoś najprawdopodobniej chińskiego hackera. Dobrał mi się do dziury w WordPressie. Na szczęście nie skasował bazy danych i po krótkiej walce wracamy na antenę. Mam nadzieję że zmotywuje mnie to do pisania, bo na blogu dość dawno się nie pojawiałem. Absurdy zostały przysypane śniegiem i porządnie przemrożone.
Myślałem że nic już mnie w moim ukochanym kraju nie jest w stanie zaskoczyć. A jednak! Takie coś wyczytałem: „Gimnazjaliści z parafii św. Jadwigi w Gryfowie Śląskim, którzy chcą przystąpić do bierzmowania, muszą odciskiem linii papilarnych potwierdzić uczestnictwo we mszy. Czytnik zainstalował wikary parafii, ksiądz Grzegorz, ponoć na wniosek rodziców (…)”.
Niech się gimnazjaliści cieszą że procedura jest wysoce uproszczona, sterylna i zelektryfikowana. Mogło być i gorzej, i bardziej zgodnie z Pismem. Żeby nie pozostać gołosłownym, przytoczę biblijną instrukcję pewnego obrzędu z użyciem palców młodzieży (Księga Kapłańska, rozdział 9):
„Następnie Mojżesz obmył wodą wnętrzności i nogi barana i zamienił w dym całego barana na ołtarzu. To było całopalenie, miła woń, ofiara spalana dla Pana, tak jak nakazał Pan Mojżeszowi. Aaron i jego synowie włożyli ręce na głowę barana. Mojżesz zabił go, wziął trochę jego krwi i pomazał nią wierzch prawego ucha Aarona, duży palec jego prawej ręki i duży palec jego prawej nogi. Potem Mojżesz kazał się przybliżyć synom Aarona i pomazał krwią wierzchy ich prawych uszu, duże palce ich prawych rąk i duże palce ich prawych nóg. Resztę krwi wylał Mojżesz dokoła ołtarza. Potem wziął tłuszcz, ogon i cały tłuszcz, który jest na wnętrznościach wraz z płatem tłuszczu, który okrywa wątrobę, a także obie nerki z ich tłuszczem i prawą łopatkę.”
Z litości dla młodzieży z Gryfowa nie wspomnę o miłej dla nozdrzy woni palonego barana oraz bardzo apetycznym rozlewaniu tłuszczu na ołtarzu. Z drugiej jednak strony dzisiejsza młodzież, wypasiona na rozmaitej maści kebabach i innych fast foodach, powinna być do takich rzeczy przyzwyczajona…
Wiem, wiem, dawno nic nie było nowego. Może nagle znajduję więcej sensu w rzeczywistości? A może leniwy jestem? A może jest za zimno? Pewnie wszystkiego po trochu. To tak gwoli rozgrzewki (za oknem -20 st. C) – dziś ze zgrozą przeczytałem w Internecie, że polskie firmy produkujące parówki utajniają wszystkie dane o produkcji parówek. Pytanie dlaczego? Oficjalne odpowiedzi brzmią typowo: tajemnica handlowa, boimy się konkurencji itp. Ja jednak wyczuwam tu jakąś Mroczną Tajemnicę. Być może w klimacie podobną do tej ze słynnego filmu Braci Coen?
Ponieważ jest już po świętach, życzę Wam aby następne święta nie upłynęły Wam pod znakiem absurdalnej ilości zakupów i spożywanych posiłków oraz szesnastej emisji Kevina Samego W Domu XII.