Za namową czytelników zamieszczam spot reklamowy trumniarzy z poprzedniego posta. Kładzie trupem.
Pewna firma trumniarska postanowiła pójść w ślady Pirelli i… opublikowała swój kalendarz ze zdjęciami modelek na tle własnych wyrobów. Dla mnie to jest reklamowy absurd roku 2009. Zwłaszcza pani, która próbuje z sopockiego molo zepchnąć trumnę do Zatoki Gdańskiej. Zobaczcie sami dzieło Zakładu Przemysłu Drzewnego (i Pomysłu Drewnianego) Lidner.
Aha, byłbym zapomniał: możecie się dodać do znajomych kalendarza (?) na Naszej Klasie (rząd piąty, kwatera trzecia, rocznik 1975) oraz Facebooku (znajomi: Freddie Mercury, Kurt Cobain, Michael Jackson).
Sytuacja z Noblem dla Obamy przypomina jako żywo poniższą scenkę z „Misia”. Niech ma, na zachętę. Panie Bareja, miałeś Pan nosa…
Kontynuując serial o nazwach polskich firm, przedstawiam Wam „Firmę i Jusz”. Etymologia nazwy? Wg znalazcy, Michała Piotrowskiego, właściciel podczas wypełniania formularza rejestracji działalności gospodarczej, przy polu „nazwa firmy” okazał nadludzką kreatywność, prawdopodobnie mrucząc pod nosem „No, tego, niech byndzie że firma, i już”. Kierując się, oczywiście, własnym Kodeksem Ortografii. Dla niedowiarków – firma istnieje i mieści się tu.
O tym, że mężczyźni gruntownie różnią się od kobiet, wiemy od dawna i nie trzeba do tego czytać mądrych książek. Różnią się też, jak widać, podejściem do marketingu. Poniżej dwa „materiały promocyjne”, jeden z panią a drugi z panem w roli głównej. To pierwsze znajdziecie za każdą samochodową wycieraczką w stołecznym Śródmieściu, to drugie – nasz „zrelaxowany kochanek” nalepił na bankomacie naprzeciwko Dworca Centralnego. Z pewnością wiele pań, które wypłacają gotóweczkę w tym miejscu, skorzysta z oferty tego młodzieńca.
PS: zastanawiam się co oznacza „dyskretnie dojade”. Facet ma jakąś ultracichą motorynkę, czy po prostu jeździ nie rzucającą się w oczy kolejką podmiejską?