Ubezpieczyłem niedawno mieszkanie. Przez mBank. Bardzo mi było spieszno, więc po łebkach przerzuciłem umowę, warunki ubezpieczenia i kupiłem polisę. Jakież było moje zdziwienie, gdy po paru miesiącach przeczytałem dokładnie dokument o nazwie „Ogólne Warunki Ubezpieczenia„. Znajduje się w nim, na stronie 6, taki oto paragraf z arcyciekawym fragmentem, podkreślonym na czerwono (pisownia oryginalna):
§5. Wyłączenia odpowiedzialności (…)
2) Ponadto ochroną ubezpieczeniową nie są objęte szkody powstałe w skutek: (…)
3) działania energii jądrowej, promieni jonizujących, laserowych lub maserowych, pola magnetycznego albo elektromagnetycznego, a także skażenia lub zanieczyszczenia odpadami przemysłowymi
Czyli: jeżeli któregoś dnia z planety Zorgon padnie rozkaz ataku na Ziemię tudzież Lord Vader potnie Ci na kawałki meblościankę, drogi czytelniku, nie licz na to że dostaniesz choć złotóweczkę w ramach ubezpieczenia Go!Direct z mBanku…
PS: Grozie sytuacji dodaje użycie pojęcia „promieni maserowych” – brzmi jak broń z Zorgonu, lecz jest jak najbardziej realne…
22 lutego, 2009 at 13:00
Dlatego warto ubezpieczać się w amerykańskich instytucjach. Oni ubezpieczają od maseru i laseru. A wiadomo jak to ważne dla spokoju ducha.