Tym razem będzie o serwetkach papierowych, a konkretnie o koszmarnym urządzeniu do ich przechowywania, nazwanym przeze mnie roboczo serweterem (czyli serwerem serwetek). Otóż w polskiej gastronomii utarło się, że serwetki należy wkładać do serwetera w kształcie litery U. Urządzenie to, zaprojektowane zapewne za wczesnego PRLu, skutecznie uniemożliwia wyciągnięcie jednego egzemplarza serwetki, powodując najczęściej a) wyciągnięcie wszystkich papierzysk ze środka lub b) jego przewrócenie.
Przyznajcie się: ile razy próbowaliście wyjąć tę jedną, jedyną serwetkę, z samego serca serwetera? Ile razy Wasz palec błądził po omacku, w poszukiwaniu tego „złotego punktu”, po osiągnięciu którego wydłubana paluchem, upragniona serwetka spocznie na Waszej zalanej zupą bądź sosem brodzie? Ile przekleństw miotaliście pod adresem Nieznanego Designera?
Wielcy Gastronomowie wiedzą, że istnieje specjalna procedura, polegająca na „rozkręcaniu” ułożonych na stercie serwetek dłonią, tak, aby ułożyły się w misterną gwiazdę. Gwiazdę zgina się na pół i wkłada się w serweter, po to, aby stanowiła ukoronowanie istoty Barowego Nakrycia Stołu.
Chylę czoła nad tą gastronomiczną tradycją. Jak widać na załączonych zdjęciach, nawet takie tuzy jak Coca-Cola propagują ten PRLowski przeżytek. Idę zatem poćwiczyć wydłubywanie…
3 sierpnia, 2008 at 09:10
Taaaa… Serwety są dobre. Ale mam metodę. Zawsze wycieram sie wszystkimi naraz. :-)